środa, 17 lutego 2010

Quo vadis żurnalisto?


Pierwszy komentarz dotyczyć będzie polskich mediów. Temat zna chyba każdy, żyjemy w czasach kiedy trudno nie widzieć, nie czytać, nie słuchać. Jako obywatel III RP cieszę się z ustroju demokratycznego, który daje pewne możliwości rozwoju, w pewnych sferach zaś może ograniczać... Ale, nie o tym. O sukcesach "Wolnej Polski". Uprzedzam szanownego Czytelnika, że w wielu kwestiach nie będę się utożsamiać z wyobrażeniami większości obywateli tego kraju, doświadczenia społeczności z której pochodzę bardzo często kontestują owe wyobrażenia. Ale o tym będzie innym razem.

Wpisując się w kontestację, powiem brutalnie, że nie jest dobrze. Narzekających w tym kraju nie brakuje, a ja nie lubię narzekać. Jednak w tym wypadku zrobię wyjątek - iluzja wolnych mediów w Polsce - nie tylko nie jest dobra i szkodzi, ale pokazuje również faktyczny mechanizm zniewolenia. Ale spokojnie Drogi Czytelniku, to nie będzie kolejny blog obywatela-pieniacza, który posiada "rewolucyjne narzędzia" naprawdy tego stanu rzeczy. Ja przyznaję - nie posiadam ich. Mogę obserwować (zawodowo) i kontestować. Czasem ubolewać.

Wstęp mi wyszedł przydługi, więc przechodzę ad rem. Bredzi Rzeczpospolita, bredzi Wyborcza, bredzi Nasz Dziennik, bredzi TVN, słowem wszystkie media. Najbardziej boli umoczenie mediów w zawiłości polityczno-historyczne. Na studiach uczono mnie, że gdy pojawia się słowo "pluralizm", wszystkie końce kija są do wypowiedzenia. Ale gdy polskie media piszą o Wschodzie, a konkretnie o Rosji - kij ma po polsku tylko jeden koniec. Brudny, splamiony w czymś brzydkim, niedobrym.

W zeszłym tygodniu Ewa Czaczkowska i Tomasz Terlikowski przekonywali się nawzajem na łamach Rzepki kto lepiej zna Rosję, Cerkiew prawosławną oraz kto jest lepszym astrologiem. Bo trudno inaczej nazwać osoby, które przez miesiąc od chwili zaproszenia premiera Donalda Tuska na tegoroczne uroczystości rocznicowe w Katyniu przez premiera Putina, rozpisują się nad ich przebiegiem, słowami które będą wypowiedziane, gestami które będą miały miejsce. Brakowało tylko dopisku o ilości medali polskich olimpijczyków oraz dacie końca świata w 2012.

Ja rozumiem, że dziennikarze piszą po to, żeby gazety były kupowane, ale szkoda, że w tym temacie tak dużo używa się czasu przyszłego, a tak mało teraźniejszego. Czas przeszły na szczęście jest, świeci jak czerwona kropka na mapie Polski. Czerwona - bo to kolor, którym najłatwiej skojarzyć Rosję, Rosjan, Cerkiew, prawosławnych, sowietów, Związek Radziecki, Ukraińców, Białorusinów, Rusinów - słowem wszystko co w czasie i przestrzeni działo się na wschód od granicy Rzeczypospolitej. Wrzucamy do jednego worka wszystko to, czego nie rozumiemy, co jest ksenos, obce. Obcy byli Żydzi i Cyganie, obcy też są "ruscy".


Polityka historyczna, która jest w Polsce prowadzona konsekwentnie od 1989 roku, zwłaszcza za rządów prawicy, nabrała tempa kiedy nastało Prawo i Sprawiedliwość. "Odkłamywanie historii", czyli rewizja PRLu rozpoczęło się z animuszem, przy pomocy buldożerów i ładunków wybuchowych (czyt. wyborczych fajerwerków), jako rodzaj sequel'a burzenia cerkwi na Chełmszczyźnie w latach 30. Pranie mózgu objęło również wspomnienia - każdy kto spędził w PRLu chociaż jeden szczęśliwy dzień swojej młodości, zostanie uznany za jego sympatyka, a więc "komucha", dla którego nie ma miejsca w nowej, wolnej, nareszcie prawdziwie polskiej Polsce. W świetle aktualnej linii polityki historycznej, wyjmując głowę z pewnej części ciała Wielkiego Brata na Wschodzie, niepostrzeżenie obywatele zaczynają być wpychani w inną część ciała Wielkiego Brata na Zachodzie. Ale przecież nie o tym.

O nadziejach na pojednanie - o tym miałem pisać surfując po falach dygresji. Tych nadziei nie ma pan Terlikowski, ponieważ uważa się za specjalistę od Rosji. Więc jako spec i zdolny skryba z ochłapów polskiej pamięci narodowej, przepisuje z językiem na brodzie zdanie z wszechstron po polsku brzmiące trafnie - "Rosyjska Cerkiew nie zrobi (w oryg. podpisze - przyp. mój) niczego bez zgody Kremla." Pisze dalej "Rosyjska Cerkiew Prawosławna nie jest i nigdy nie była samodzielnym partnerem, który mógłby podejmować istotne decyzje bez zgody włodarzy Kremla. Już Piotr I stworzył Święty Synod, który podporządkował życie religijne świeckim urzędnikom państwowym." Panie Tomku, piątka z historii! Ale przejdźmy do rzeczywistości. A tutaj zaczynają się już schody. Zgrabnie opakowane opinie mają wyraźne pęknięcia. Rosyjski Kościół prawosławny w ciągu ostatnich 30 lat kanonizował około 1200 męczenników za wiarę, którzy ponieśli śmierć w okresie trwania ZSRR. Włodarze na Kremlu byli w tym okresie różni (zwłaszcza po 1991), głos Cerkwi ten sam - ożywiająca wiarę krew męczenników świadczy o bezbożnym charakterze szatańskiego systemu totalitaryzmu. Hierarchowie przez te lata zrzucają z piedestałów tych dygnitarzy, wobec których władze do dzisiaj starają się zachować pewne umiarkowanie. To zrozumiały pragmatyzm, nikt nie chce w największym państwie na świecie nowej rewolucji. A rozmawianie o ostatnich 90 latach Rosji przy jednym stole wymaga savoir vivre'u oraz zwyczajnej dyplomacji.

Panie Tomku, usiądźmy wokół tej czarnej dziury - przestrzeni, której nie chce pan oraz inni dziennikarze piszący podobnie, zauważyć. To jest to miejsce, w którym kończy się pragmatyczna polityka a zaczyna mistyczny Kościół. Władze na Kremlu kanonizacje mogą jedynie przyjąć za fakt, podobnie jak mnichów z Nilo-stołbieńska koło Ostaszkowa, którzy będą się modlić za ofiary systemu totalitarnego. RKP w oficjalnych dokumentach wielokrotnie potępił komunizm jako system, czym stworzył wyłom wobec władz. Nie wiem czy Kreml odważy się na tak radykalne zdanie. To pokazuje, że wspólnej linii polityczno-historycznej nie ma. Problem z recepcją rosyjskiego czy bizantyńskiego systemu władzy w Polsce polega na tym, że ten system jest obcy. Nie znał go barbarzyński Zachód, kiedy podbijał Rzym. Nie znał go też Kościół łaciński, ponieważ był jedynym patriarchatem. Zarzucanemu Wschodowi cezaropapizmowi można odpowiedzieć papocezaryzmem na Zachodzie. Owoce tego sposobu myślenia zbieramy do dzisiaj - pozorny rozdział wyznania i państwa jest tego dowodem, ponieważ w istocie Polacy nadają priorytet władzy z Rzymu. Nie próbując zrozumieć systemu władzy na wschodzie nie ma co podejmować dialogu. Zachód raczej nie narzuci swojego sposobu myślenia Wschodowi.


Pisze pan dalej "Wielka Wojna Ojczyźniana pozostaje istotnym mitem, a fundamentalnym jej składnikiem jest teza, że Rosjanie i Rosja nieśli wolność innym narodom." Chyba każdy naród ma prawo do podobnych mitów. Nikt Polakom nie zabrania wierzyć, iż to Jan Paweł II obalił komunizm na świecie. Mit Polski jako ofiary, która się jedynie bohatersko broni, już dawno został obalony przez Tomasza Grossa i innych. Rosjanie mają prawo do swojej pamięci. Sugeruje pan, iż pamięć ta została spreparowana przez władze, ponieważ rok 1945 umyka pańskiej świadomości i bezpośredniemu doświadczeniu. Dzisiejsza polityka historyczna w Polsce zawstydza wielu Polaków, którzy szczerze cieszyli się z wyzwolenia. Naturalnie można się teraz licytować, kto "wyzwalając" bardziej zniewalał - czy w '45 sowieci w walce od okupacji niemieckiej czy w 2004 europeiści bez walki od postkomunistycznej III RP. Za pół wieku, gdy historia osądzi tę drugą - będziemy wiedzieli więcej. Ja póki co nie przesądzam.


Polacy lubią rozmawiać o dialogu - są przecież obywatelami UE, gdzie jest to chyba najpopularniejsze słowo (kojarzymy jeszcze słowo "dotacja"). Prawdopodobnie mają to we krwi, tzw pamięci historycznej, o której było już sporo. To specyficzne definiowanie, różne od greckiej etymologii (dia logos, dwa słowa, dwie myśli). Za pomocą takiego dialogu sprawiono, że kniaziowie litewscy zaczęli się polonizować i władać Polską przyłączając - również w dialogu - Ruś, którą do dzisiaj mentalnie gwałcą, nazywając te ziemie Kresami. Dialogiem była pewnie też Unia Brzeska - powrót do wielkiej jedności. Okazał się jednak ogromną mistyfikacją rozpoczynającą gehennę tysięcy chrześcijan, która trwa do dzisiaj. Dialog po polsku to podporządkowanie. A więc - dialogujmy o historii polsko-rosyjskiej, czyli historii polskiej w Rosji.

Powodzenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz